… opozniony piec godzin dostaje wymarzona wize i bagaz …
… nie chce oficjalnej taksowki … 700 euro … ustalona cena … kazali mi nie brac za wiecej niz 500 … tlum agentow chce mi dac wszystko taksowke, hotel, w Kathmandu, w Pokharze … kazdy za 700 … rzadowa cenowa zmowa … zbijam do 650 … nie pojade z nim tylko z vanem jego kolegi …
… sporo policji na drogach … na brzegu domy, targi …
…lewa strona plyniemy przez kurz, ludzie w maskach na twarzach, motocykle pluskaja pomiedzy niczym male rybki … gdzies jakas krowa … wszystko sie plynie, przeplata, a nie koliduje … czas plynie wolno … dzielony przez mikrozawaly, kiedy z naprzeciwka oskrzydlaja nas dwa motocykle … ludzie jada, lecz nie jada, nie tak by nie moc sie zatrzymac … wola lawirowac … bezcenne centymetry od pojazdow, zwierzat osob …
… tutaj palac, tam swiatynia sikhow … Khamal (znaczy ‘pelen mocy’) z kasty Sresthow jest moim przewodnikiem … wysiadam na Tridevi … kregoslupie Thamelu …
… Nepal to kraj GPSu … lokalnej SIMkarty z transferem danych 3G i calkowicie odblokowanego telefonu … jeszcze sie najezdze za buddyjskim klasztorem … ewentualnie moga byc punkty orientacyjne, bardzo glowne ulice, potem place, uliczek nikt nie zna …
… trening asertywnosci … przechodze moje dwanascie krokow bez wziecia taksowki ani hotelu … mam niedaleko …
… na recepcji nikt sie mna specjalnie nie przejmuje, jeszcze nie tutaj … rodzinne hotele to na ogol bardziej ‘rodzinna’ atmosfera … obiadu dzis nie bedzie … do herbaty trzebaby wlasny czajnik, widocznie prad drogi …
… odebrac bilet na autobus … wyrobic pozwolenia … na trekking, na dojscie do parku … Nepal Tourism Board jest juz zamkniety ale z grzecznosci jeszcze mi wyrobia, tak samo bedzie na lotnisku … w pospiechu w bankomacie zostawiam karte … uczciwe dzieciaki wolaja mnie … ogolnie nie czulem sie niebezpiecznie … najwyzej ktos nie bedzie mial wydac, ludzie czesto nie maja wydac … ewentualnie podwojne ceny … czy takie z ktorych sprzedawca zejdzie kilka razy zanim pozwoli Ci wyjsc …
… wracam Durbar Margiem … Ci ktorzy, nie ida … pala gazety dla ogrzania … pluca ciezkie od dymu … ja w hotelu dostane tylko koc … zimy najgorsze sa w cieplych krajach … Izrael, Nepal … CO sie nie oplaca … salon optyczny z Szamarpa w witrynie … much mistical coincidence … wlasciciel jest sasiadem Shar Minub … da mi wskazowki … odzwiedze dzieki nim mnostwo buddyjskich klasztorow 😉 …
… w Ratna Parku … Ruslan Music, muzyczna inwestycja lokalnego producenta wodki 🙂 przysponsorowal wygasajaca wlasnie impreze … na scenie panie spiewaja na melodie ktorej oj jeszcze sie naslucham … sporo Nepalczykow nie pije, widocznie wesola muzyka pomaga rozpijac ludnosc 🙂
… buddysko hinduska swiatynia po drugiej stronie Durbar Margu … jak tantra to tantra … Wielki Czas (Mahankaal) siedzi w samym epicentrum zgielku … jednak czuje spokoj, powage i cisze … z tego co zrozumialem symbolizuje czas, ktory ‘leczy rany’ czy tez usuwa zla karme … w kulcie chodzi o to, zeby pozbyc sie jej szybiej … … nie rozumiem procedury rytualu z woda i kwiatem rododendrona … wstydze sie zapytac, czy to urzedujacych brahmonow, czy to mnichow … moze skroci i bez tego, chocby pare lat …
… jest ciemno i nic nie swieci a potrzebuje na druga strone ulicy … nie ma mowy o tym by ktos sie sam zatrzymal … milion punktow karnych na sekunde …
… nikt nie przechodzi, czekaja na mikrobus, … podpatrzonym gestem maczam palce mocze w wodzie … rzeka jest zimna ciemna i metna, woda siega po uda… zanurzam glowe, ramiona wyciagam na boki … prycha nerwowo zatrzymana ciezarowka … odkopuje grunt i zanurzam sie w Kathmadness …
Plac Durbar
Balaju miedzy miastem a dzungla …